ItalianoHrvatskiEnglishFrançaisDeutchEspañolPortuguesePo PolskuSlovakia     

 

Siostra Marica

Sr. Marica


Nazywam sie siostra Marica, wstapilam do Wspólnoty poprzez mojego wujka który byl w Cenacolo, a potem kiedy po pierwszy raz patrzylam w oczy Matki Elwiry, poczulam spojrzenie Jezusa, i kiedy uslyszalam Jego slowa i Jego glos, bylo to dla mnie jak miecz który przenika moje serce . Od  razu poczulam, ze to jest wazne dla mojego zycia. Wychowalam sie w dobrej rodzinie, w domu zawsze otrzymywalam duzo milosci moich rodziców i mojego brata; równiez w momentach cierpienia i trudnosci, bylismy zawsze zjednoczeni. Mialam dobra prace, dobrego chlopaka, z którym zdecydowalismy sie pobrac, oraz wielu przyjaciól. Myslalam, ze wystarczy pracowac i uczestniczyc w niedzielnej Mszy Swietej. Wierzylam w Boga, moi rodzice wychowali nas w wierze. Jednak, kiedy uslyszalam jak Matka Elwira mówi o prawdzie, slownosci i radykalnosci, zrozumialam ze to wszystko co przezywalam do tego momentu bylo czyms przeciwnym. Mówilam ze wierze, ale w rzeczywistosci moje chrzescijanskie zycie nie bylo autentyczne. Gleboko w sercu odczulam smutek z tego powodu, ze ide za tlumem a tak naprawde tesknienie za czyms czego szukam,  za czyms co jest najwartosciowsze w zyciu. Po wielu modlitwach mojej mamy i pielgrzymce do Medugorje, uslyszalam Matke Elwire kiedy mówila mlodziezy o malzenstwie, o wspólnym zyciu.  Jej slowa byly potezne i konkretne, od razu zrozumialam ze sie mylilam, ze musze zaczynac od nowa; zmienic sie i byc bardziej slowna w mojej wierze. Swiadectwa chlopaków, ich radosne twarze, powodowaly moje zastanowienie, pytalam sie: dlaczego sa tak szczesliwi? Co takiego maja oni, czego mi brakuje? Chcialam spróbowac zycia w Cenacolo, doswiadczyc go wewnatrz. Tak zostawilam prace, nie wyszlam za maz i zdecydowalam sie zatrzymac na ”doswiadczeniu” przez trzy miesiace, a pózniej pójsc na studia, aby zostac pielegniarka. To bylo moim marzeniem od dwunastego roku zycia, ale zawsze odkladalam to na bok idac za innymi rzeczami. Podczas drogi wspólnotowej, powoli zaczelam odkrywac, co jest dla mnie najcenniejsze; na zewnatrz nie braklo mi niczego, mialam wszystko, ale wlasnie to wszystko, czym byly rzeczy , nigdy mi nie wystarczylo, poniewaz tak naprawde jedynie milosc Boza mogla wypelnic pustke mojego serca. Tylko spotkanie z Nim, przynosilo mi wewnetrzna radosc, radosc jakiej nigdy wczesniej nie przezywalam. To odkrylam w modlitwie i prostym zyciu z dziewczetami: bez telefonu komórkowego, pieniedzy w torebce, bez samochodu i narzeczonego, w ogóle bez jakichkolwiek rzeczy, ale z wewnetrzna sila która motywuje do pokonywania trudnosci. Pomagala mi ona, krok po kroku, pokonywac niesmialosc, zamkniecie i strach. Wreszcie moglam poznac sama siebie, moje ubóstwo i moje dary, oraz w jasny sposób zobaczyc, czego tak naprawde pragne. Mialam w sobie tylko jeden lek: czego teraz ode mnie chce Jezus? To ciazylo mi kazdego dnia, i tak kiedy bylam w naszym domu w Lourdes, zaufalam slowom Matki Elwiry. Powiedziala ona, ze Jezus sie wzrusza kiedy przychodzimy do Niego w nocy. Tak zaczelam chodzic na adoracje o drugiej w nocy, prosilam Go i rozmawialam z Nim, czasami tez plakalam i krzyczalam - w ten sposób mocno sie z Nim zaprzyjaznilam. W sercu cierpialam, wiedzialam ze Jezus prosi mnie o cos wiecej, ale jeszcze nie bylam gotowa. Jezus mial dla mnie duzo cierpliwosci, szanujac mój czas potrzebny do otwarcia sie (…zaprowadze cie na pustynie i przemówie do twojego serca); oto czulam sie wlasnie tak i mówilam sobie: czy On mnie powoluje? Co zrobic? Czy bede zdolna? I wtedy mówilam: jesli istniejesz odpowiedz mi! Przed Najswietszym Sakramentem i w moim zyciu wspólnotowym czulam, ze musze poszerzyc horyzonty, potrzebowalam byc z wszystkimi, zyc dla wszystkich, istniec dla wszystkich. Tak z wielka radoscia w sercu, powiedzialam moje "tak" zyciu konsekrowanemu, czujac ze to mi najbardziej odpowiada, ze jestem do tego stworzona. Dzis wiem, ze jestem kobieta zmartwychwstala, szczesliwa i zrealizowana. Przez te wszystkie lata otrzymalam wiele od Wspólnoty. Mam dar przezywac czesc mojego zycia na misji w Peru z dziecmi, misjonarzami, rodzinami, ubogimi i róznymi ludzmi… Wlasnie ta rzeczywistosc gdzie sa wszyscy, pomaga mi jeszcze bardziej doswiadczyc radosci plynacej z milosci i sluzby: biegania , nie stawiania sobie zadnych ograniczen, ciaglego wymagania od siebie. Sa to bez watpliwosci najpiekniejsze lata mojego zycia, z tego powodu kazdego dnia czuje sie coraz bardziej radosna i wdzieczna Panu! Takze dar, ze moglam studiowac i zostac pielegniarka w Peru, pomógl mi jeszcze bardziej i umocnil mnie, abym byla bardziej konsekwentna i zdecydowana, abym dzielila radosc i ból z chorymi, dziecmi i ubogimi - jednoczesnie uczac sie od nich wiele, bedac w ich szkole. Jezus wiedzial wszystko i wypelnil  pragnienia mojego serca. Dziekuje Matce Elwirze i calej Wspólnocie za to, ze moge byc czescia tej przepieknej historii. Dziekuje Maryi, poniewaz mnie poprowadzila i towarzyszyla mi, pokazujac mi droge! Dziekuje!

Stampa questa paginaStampa questa pagina