ItalianoHrvatskiEnglishFrançaisDeutchEspañolPortuguesePo PolskuSlovakia     

 

Josip

Jestem Josip. Od kilku lat mieszkam w Medjugorie, we wspólnocie Cenacolo „Campo della Vita” (Pole Życia). Mam 29 lat. Wychowałem się w biednej rodzinie w Bośni. Mama z tatą starali się, abyśmy nie czuli się różni od innych. Różnica jednak była i dojrzewając, dostrzegałem to coraz bardziej. Rodzice starali się wychowywać nas dobrze, po chrześcijańsku. Przeżyli w swoim życiu wiele trudnych doświadczeń: wojnę, choroby w rodzinie, a na końcu moje problemy w narkotykami. Opuściłem szkołę w wieku 17 lat. Sądziłem, że uczę się wszystkiego poza tym, co pragnąłem wiedzieć i posiadać.
Świat wokół mnie widziałem w rozsypce. Wojna zniszczyła młodych, rodziny i nadzieję. Sądziłem, że nauka nie była w stanie zmienić niczego na lepsze. Szkoła wydawała mi się wielką stratą czasu. Mówiąc ogólnie wszystko, co ofiarowało „normalne” życie nie dawało mi satysfakcji. „Normalność” postrzegałem jako banalną i niepotrzebną: wstawanie rano, chodzenie do pracy, potem wracanie do domu, odpoczywanie...i kolejnego dnia robienie tego samego, od początku. Tak więc postanowiłem wybrać inną, łatwiejszą drogę, wbrew zasadom, nawet jeżeli oznaczało to bunt. Zacząłem palić i doświadczać życia na ulicy. To mnie pociągało. Silne doznania popychały mnie wciąż w kierunku zła. Nawet gdy często pragnąłem zmiany mojego życia, trwało to jedynie kilka minut. Potem wracałem do tego samego punktu. Tak do 22 roku. Wiele razy waliłem głową, aby coś zmienić, ale mój stan pogarszał się. Dzięki mojej mamie pewnego dnia pojechałem do Mostaru i tam zacząłem kolokwia przygotowujące mnie do wstąpienia do wspólnoty Cenacolo. Mama, słuchając w radiu świadectw młodych z Cenacolo, postanowiła odmawiać za mnie trzy razy dziennie różaniec. I tak robiła przez wiele dni.
Ja tymczasem doszedłem do momentu, w którym nawet narkotyki nie wystarczały. Pewnego dnia, po powrocie do domu w złym stanie, mama powiedziała do mnie: „W Medjugorie jest pewna wspólnota, dlaczego tam nie spróbujesz. Próbowałeś już w wielu miejscach, nie masz nic do stracenia”, to było prawdą! Wkrótce po tym wstąpiłem do Cenacolo. Pomimo wielkiej konfuzji i zażenowania samym sobą, miałem ukrytą nadzeję, że moje życie odmieni się!
Gdy wstepowałem do wspólnoty, wydawało mi się, że będę musiał słuchać wielu wykładów na temat wiary. Wiedziałem, że Cenacolo jest miejscem modlitwy. Jednak sposób w jaki mnie przyjęto, bardzo mnie zaskoczył: zobaczyłem wiele śmiejących się twarzy. Po raz pierwszy znalazłem się wśród takich młodych. Urzekała mnie bardzo postawa mojego „anioła stróża”,  chłopaka, który się mną opiekował. Starał się on, abym czuł się dobrze, jak w rodzinie. Czystość, którą dostrzegałem w spojrzeniu otaczających mnie osób była uderzająca! Szybko zdałem sobie sprawę, że jestem we  właściwym miejscu. Dom w Medjugorie stał się dla mnie pomostem pomiędzy iluzją a prawdziwym życiem! Na początku toczyłem w sobie walkę między pokusą bycia we wspólnocie jedynie dla samego bycia, a zaufaniem i przyjęciem w wolnosci oraz prawdzie tego co mi proponowano. Z czasem zacząłem nawiązywać pierwsze przyjaźnie. Coraz bardziej angażowałem się w codzienne życie wspólnoty: modlitwę, poświęcenie, szczere rozmowy. Po ośmiu miesiącach pobytu w Cenacolo zdałem sobie sparwę, że moje życie zmienia się na lepsze, a wybór wspólnoty stawał się dojrzały. Pamiętam, że wstawałem o drugiej w nocy na osobistą adorację i pozostawałem na modlitwie przez długi czas. Nawet gdy do końca nie rozumiałem co robię, czułem potrzebę pomocy i to od zaraz! Chwytałem się tego, co wydawało mi się, że daje mi siłę! Obserwowałem innych. Widziałem, że chłopacy we wspólnocie rozwijają wiele talentów. Pragnąłem i ja otworzyć oczy na małe rzeczy, mieć odwagę bycia prawdziwym, być entuzjastą również posród trudności.
Dzisiaj pomagam innym, którzy szukają pomocy we wspólnocie. Prowadzę kolokwia w Medjugorie i Mostarze, dokładnie w tych miejscach, do których przyjechałem kiedyś jako zdesperowany chłopak. Moje życie we wspólnocie obecnie jest naprawdę intensywne i piękne.  Biegając tu i tam, pomagając innym napotykam na wiele sytuacji, które stawiają przede mną nowe wyzwania. Czuję, że dojrzewam, również pośród codziennych krzyży i trudności. Przeżywam wiele momentów radości, tych szczerych i prawdziwych, które rodzą się z wzajemnej miłości!
Mieszkam w domu, z najwiekszą liczbą chłopców. Wymaga się ode mnie wiele, ale czuję, że otrzymuję stokoroć więcj w zamian.
Bardzo często pomaganie pielgrzymom, których nie znam, jest dla mnie wyzwaniem i pokonaniem siebie. Mogę zobaczyć jaki jestem naprawdę, czasami niecierpliwy, słaby ale z pragnieniem bycia lepszym. W Medjugorie doświadczyłem także szczególnej pomocy Maryji, zwłaszcza w najtrudniejszych momentach, gdzie inteligencja i lata doświadczeń nie wystaczają do rozwiązania problemów.
Jestem bardzo wdzięczny  Wspónocie, że nigdy nie czułem się oszukany. Dziękuję mojemu aniołowi stróżowi oraz wszystkim, którzy pomogli mi w moim życiu!
Jednak ponad wszystko pragnę podziękować Tobie Panie! Czuję się jednym z dzieci Twojej Bożej Opatrzności, synem Twojego Miłosiedzia oraz Twojego Zwycięstwa nad grzechem. Jestem dzieckiem Zmartwychwstania!

Stampa questa paginaStampa questa pagina